Więcej artykułów o podobnej tematyce
Diablo IV: Vessel of Hatred to pierwszy duży dodatek do podstawowej gry, który wprowadza nas w jeszcze mroczniejsze i brutalniejsze rejony świata Sanktuarium. Po spędzeniu z tym dodatkiem wielu godzin, mogę z całą pewnością powiedzieć, że choć ma swoje mocne strony, nie obyło się bez rozczarowań.
Najbardziej podobało mi się to, jak łatwo można eksperymentować z umiejętnościami i pasywkami. Zbudowałem postać opartą na truciznach, która skutecznie eliminowała wrogów na niższych poziomach trudności. Pokusiłem się także i przetestowałem build oparty o uniki i błyskawice. Było wesoło, aż do nerfa ;). Z jednej strony to była czysta frajda, ale z drugiej – miałem wrażenie, że balans nie do końca został dobrze przemyślany. Niektóre buildy, zwłaszcza te oparte na truciznach, były po prostu zbyt silne, co mogło szybko zmienić rozgrywkę w monotonny grind.
Najemnicy również wrócili do gry, a ich wprowadzenie w Vessel of Hatred urozmaica grę solo. Każdy z nich ma unikalne zdolności, co jednak wydaje się połowicznie dobrym rozwiązaniem. Brakuje możliwości zarządzania ekwipunkiem naszych pomocników tak jak to miało miejsce w poprzedniej części gry.
Nie pomagało też to, że po osiągnięciu poziomu 60 odczułem pewien spadek dynamiki gry. Owszem, dostęp do tablic paragonów i nowych systemów modyfikacji ekwipunku dawał wiele możliwości, ale po kilkunastu godzinach miałem wrażenie, że progresja stała się zbyt monotonna.
Diablo 4 oferuje wiele sposobów na zdobywanie dodatkowych poziomów paragonów, co sprawia, że gra zapewnia rozgrywkę na dziesiątki godzin. Warto jednak pamiętać, że zasadniczo sprowadza się to do grind’u. Mroczna Cytadela to interesująca nowość, jednak mam wrażenie, że mogłaby być jeszcze lepszym doświadczeniem, gdyby nie była tak silnie nastawiona na rozgrywkę drużynową. System dobierania graczy działa całkiem dobrze, ale dla mnie Diablo to przede wszystkim gra, w której współpraca z innymi powinna być naturalnym wyborem, a nie koniecznością.
75/100
[*]Nowa klasa
[*]Gra jest bardziej dynamiczna w porównaniu do pierwszego sezonu D4
[*]Różnorodność aktywności do progressowania postaci
[*]Drzewko paragonów nadal nie jest najbardziej przyjemnym elementem rozwoju postaci
[*]System run mógłby być bardziej rozbudowany
[*]Wątek fabularny mógłby być bardziej rozwinięty
Fabuła i klimat
W Vessel of Hatred akcja przenosi nas do Nahantu, tropikalnej krainy pełnej zgnilizny, demonicznych stworzeń i korupcji, gdzie Neyrelle zmaga się z ciężarem noszenia kamienia duszy Mephisto. Próba nadania mrocznego tonu tej opowieści wychodzi średnio – czuć tutaj echa Diablo II jednak wydaje się zbyt płytka. Niestety, fabuła, choć początkowo wciągająca, nieco mnie rozczarowała pod koniec. Zakończenie wydało mi się przewidywalne i pozbawione większego impetu, który towarzyszył wcześniejszym wydarzeniom. Owszem, emocjonalne momenty związane z Neyrelle były dobrze rozegrane, ale brakowało mi głębszego rozwinięcia niektórych wątków.Nowa klasa - Spiritborn
Jednym z najważniejszych dodatków w Vessel of Hatred jest nowa klasa - Spiritborn. Na początku byłem dość sceptyczny, ale szybko zrozumiałem, że to połączenie cech Mnicha z Diablo III i Druidów. Spiritborn posługuje się mocami czterech duchowych zwierząt: Jaguara, Goryla, Orła i Skolopendry. To podejście oferuje wiele możliwości budowania postaci – od agresywnych, szybkich ataków Jaguara po trujące efekty Skolopendry, które stały się moim ulubionym sposobem na sianie zniszczenia.Najbardziej podobało mi się to, jak łatwo można eksperymentować z umiejętnościami i pasywkami. Zbudowałem postać opartą na truciznach, która skutecznie eliminowała wrogów na niższych poziomach trudności. Pokusiłem się także i przetestowałem build oparty o uniki i błyskawice. Było wesoło, aż do nerfa ;). Z jednej strony to była czysta frajda, ale z drugiej – miałem wrażenie, że balans nie do końca został dobrze przemyślany. Niektóre buildy, zwłaszcza te oparte na truciznach, były po prostu zbyt silne, co mogło szybko zmienić rozgrywkę w monotonny grind.
Mechaniki gry i zmiany
System Runewords, choć uproszczony w porównaniu do Diablo II, wprowadza dodatkowy element strategii w tworzeniu ekwipunku. Możliwość łączenia run i dostosowywania ich efektów do swoich potrzeb to coś, co może przyciągnąć. Ostatecznie kończy się jednak na tym, że używa się jednego optymalnego połączenia dla danej postaci.Najemnicy również wrócili do gry, a ich wprowadzenie w Vessel of Hatred urozmaica grę solo. Każdy z nich ma unikalne zdolności, co jednak wydaje się połowicznie dobrym rozwiązaniem. Brakuje możliwości zarządzania ekwipunkiem naszych pomocników tak jak to miało miejsce w poprzedniej części gry.
Poziom trudności i wyzwania
Pod względem wyzwań, Vessel of Hatred wprowadza nowe poziomy trudności. Początkowo byłem podekscytowany perspektywą nowych, trudniejszych wyzwań, ale szybko zdałem sobie sprawę, że balans pozostawia wiele do życzenia. Przechodzenie na kolejne poziomy trudności wydaje się kiepsko zbalansowane. Gdy nagle przeciwnicy stają się praktycznie nie do pokonania, a mój build, który wcześniej działał świetnie, zaczyna zawodzić, coś jest nie tak. Zdaję sobie sprawę z tego, że dobicie kolejnych kilkunastu paragonów i wylevelowanie glifów łagodzi ten efekt, jednak wrażenie pozostaje takie samo. Przeskoki między poziomami trudności wydają się zbyt duże.Nie pomagało też to, że po osiągnięciu poziomu 60 odczułem pewien spadek dynamiki gry. Owszem, dostęp do tablic paragonów i nowych systemów modyfikacji ekwipunku dawał wiele możliwości, ale po kilkunastu godzinach miałem wrażenie, że progresja stała się zbyt monotonna.
Diablo 4 oferuje wiele sposobów na zdobywanie dodatkowych poziomów paragonów, co sprawia, że gra zapewnia rozgrywkę na dziesiątki godzin. Warto jednak pamiętać, że zasadniczo sprowadza się to do grind’u. Mroczna Cytadela to interesująca nowość, jednak mam wrażenie, że mogłaby być jeszcze lepszym doświadczeniem, gdyby nie była tak silnie nastawiona na rozgrywkę drużynową. System dobierania graczy działa całkiem dobrze, ale dla mnie Diablo to przede wszystkim gra, w której współpraca z innymi powinna być naturalnym wyborem, a nie koniecznością.
Wady techniczne
Nie sposób nie wspomnieć o problemach technicznych. Podczas mojej rozgrywki natrafiłem na kilka bugów, które czasami uniemożliwiały normalną rozgrywkę. Zdarzały się crashe, a niektóre nowo wprowadzone mechaniki, jak system progresji, były początkowo nieintuicyjne i wymagały trochę czasu, aby je opanować. Choć nie były to problemy nie do przejścia, to jednak wpłynęły na moją ogólną przyjemność z gry.Podsumowanie
Mimo że Vessel of Hatred ma swoje problemy – od przewidywalnej fabuły po balans rozgrywki – to wciąż uważam, że jest to dobry dodatek do Diablo IV. Nowa klasa Spiritborn, w miarę udana próba podtrzymania mrocznego klimatu i wprowadzenie nowych mechanik sprawiają, że warto dać temu dodatkowi szansę. Z pewnością będę śledził dalszy rozwój gry podczas aktualnego sezonu i kolejnych. Mam nadzieję, że feedback ze strony graczy zostanie wysłuchany i szybciej wprowadzany.Ocena końcowa
75/100
Plusy
[*]Nowa klasa
[*]Gra jest bardziej dynamiczna w porównaniu do pierwszego sezonu D4
[*]Różnorodność aktywności do progressowania postaci
Minusy
[*]Drzewko paragonów nadal nie jest najbardziej przyjemnym elementem rozwoju postaci
[*]System run mógłby być bardziej rozbudowany
[*]Wątek fabularny mógłby być bardziej rozwinięty