Wstęp
ROG Harpe Mini Core to przewodowa, ultralekka (ok. 52 g) mysz dla graczy, którzy stawiają na kontrolę i powtarzalność. ASUS bierze sprawdzony, “pro-approved” kształt Harpe Ace Mini, zdejmuje z niego zbędne gadżety i zostawia to, co najważniejsze w FPS-ach: ergonomię pod claw/fingertip, sensowny sensor 12 000 DPI, miękki przewód i ślizgacze z czystego PTFE. ROG Harpe Mini Core to myszka dla tych, którzy lubią szybko, lekko i bez kombinacji. Po kilku meczach czuć, że to sprzęt zrobiony pod kontrolę i powtarzalność ruchów.

Opakowanie i zawartość
W pudełku dostajemy samą mysz i dokumentację (i oczywiście zestaw naklejek). Wszystko zapakowane w standardowe opakowanie, które bez żalu wyrzucisz do kosza. Szkoda, że nie ma dodatkowych ślizgaczy, na pewno podniosłoby to trochę pierwsze wrażenie.

Specyfikacja techniczna
Harpe Mini Core waży około 52 gramów i jest jak sama nazwa wskazuje, mini (117 × 63 × 37 mm). Sercem jest sensor 12 000 DPI, który radzi sobie z prędkością do 300 IPS oraz przeciążeniem 35G. Polling rate 1000 Hz, ślizgacze z czystego PTFE i bardzo (serio bardzo) miękki przewód, niestety przymocowany na stałe. W głównych przyciskach siedzą ROG Micro Switch II o deklarowanej żywotności 100 milionów klików, a dzięki gniazdom Push-Fit możesz je później zmienić bez lutownicy. Brzmi “normalnie”? I dobrze. W graniu normalność oznacza przewidywalność.
Wymiary: 117 × 63 × 37 mm
Waga: ok. 52 g (ultralekka)
Sensor: optyczny 12 000 DPI, <3% odchyłki, 300 IPS, 35G
Polling rate: 1000 Hz (przewodowo)
Przełączniki główne: ROG Micro Switch II (żywotność do 100 mln klików)
Gniazda: ROG Push-Fit Switch Sockets (wymiana przełączników 3-pin)
Ślizgacze: 100% PTFE
Przewód: ROG Paracord (USB 2.0, Type-A)
DPI steps: m.in. 400 / 800 / 1600 / 3200 (przełącznik pod spodem)
Oprogramowanie: konfiguracja w przeglądarce przez Gear Link
Podświetlenie: RGB na rolce + czerwone logo ROG, Aura Sync

Konstrukcja i design
Bryła jest symetryczna, ale boczne przyciski po lewej jasno sugerują, że projektowano ją z myślą o praworęcznych. Klasyczny grzbiet z wyraźnym, ale nienachalnym garbem i delikatnie ściętymi bokami daje naturalne podpory pod palce. Dla claw i fingertip to szybkie „wejście w rytm” — kciuk ma gdzie zaparkować, a palec wskazujący układa się w punkt nad przyciskiem. Palm grip jest możliwy przy mniejszych dłoniach; przy średnich/większych poczujesz, że to jednak „mini”.

Lekka wagę czuć od pierwszego ruchu a zatrzymanie jest przewidywalne, jakby ktoś dołożył odrobinę kontroli do „speedu”. Balans jest neutralny, co pomaga w mikro-korektach i długich trackingach. Mysz jest sztywna: test ścisku po bokach i na grzbiecie nie wywołuje klików ani artefaktów sensora; nic nie trzeszczy, nic nie rezonuje. Dół ma sensowne wycięcia pod ślizgacze, więc ruch jest gładki, bez haczenia o podkładkę nawet przy mocnym docisku.

Wykończenie to drobnoziarnisty mat, który zapewnia suchy i stabilny chwyt. Spasowanie elementów jest równe: boczne przyciski siedzą w prowadnicach, a praktycznie bezgłośna rolka ma wyraźny, równy skok. Między rolką a przyciskami zostawiono niski skok, który wydłuża ruch.
Estetycznie to „pro look”: czerwone logo ROG na grzbiecie i RGB na rolce robią lekki klimat, ale nie dominują na biurku. Brak dodatkowych diod, nic nie świeci po oczach przy nocnych gierkach. Detal, który robi różnicę w codziennym użyciu: przycisk zmiany DPI trafił pod spód. Góra zostaje czysta, a Ty nie wylądujesz przypadkiem na 3200 DPI w środku walki. Jeśli często bawisz się czułością „w locie”, będziesz musieć sięgnąć pod mysz, ale w zamian zyskujesz bezbłędny, minimalistyczny top.

Na deser ergonomia kabla: wyjście przewodu jest osadzone pod lekkim kątem i z porządnym odgięciem przeciwzgięciowym, więc linka nie zaczepia o krawędź podkładki. Paracord jest bardzo miękki i sprężysty. W bungee znika z pola świadomości, a bez bungee nie ściąga myszki z trajektorii. Całość sprawia wrażenie sprzętu „zrobionego do grania”, nie do gablotki czy na instagrama.
Sensor i precyzja
Na papierze 12K DPI nie brzmi dziś jak tytuł clickbaita, ale to właśnie dzięki temu łatwiej skupić się na tym, jak Harpe Mini Core zachowuje się na co dzień. Tracking jest równy i przewidywalny, kursor nie „pływa”, nie ma wrażenia sztucznego wygładzania przy mikro-ruchach. Deklarowana odchyłka <3% przekłada się na powtarzalność, gdy wracasz do tego samego kąta kilka razy pod rząd, strzał ląduje w tej samej okolicy, a nie tam gdzie chce myszka.
LOD jest nisko, przy unoszeniu myszki o kilka milimetrów kursor gaśnie tam, gdzie powinien, więc na low sensie nie łapiesz drugiego ślizgu w połowie resetu.
Polling 1000 Hz trzyma stabilnie; w praktyce daje to spójny input-feel bez niespodzianek, a Gear Link pozwala szybko przepiąć progi DPI (np. 400/800/1600/3200) pod konkretne gry.

Przełączniki i przyciski
Główne przyciski z ROG Micro Switch II klikają sprężyście i czysto, aktywacja jest krótka, a reset wyraźny. Nie ma gumowej miękkości, dźwięk jest raczej świeży niż głuchy, dzięki czemu łatwo słyszysz moment aktywacji, ale bez wkurzania współlokatorów. Co ważne, lewy i prawy trzymają zbliżone wrażenie siły, nie ma efektu, że jeden jest lżejszy niż drugi.

Boczne są dobrze podcięte i mają sensowną dźwignię: kciuk nie musi wędrować, a jednocześnie trudno je trafić przypadkiem podczas mocniejszego uścisku. Powierzchnia przycisków nie jest śliska, więc nawet przy spoconej dłoni palec nie ucieka. Rolka ma wyczuwalne, równe stopnie, przewijanie jest precyzyjne.

As w rękawie to Push-Fit Switch Sockets. Jeżeli po czasie zachce Ci się lżejszego kliku, innego brzmienia albo po prostu chcesz odświeżyć feeling to wyciągasz switch, wpinasz nowy 3-pin i grasz dalej. Bez lutownicy, bez serwisu. W praktyce to dwie rzeczy naraz: personalizacja (dopasowujesz klik pod siebie) i dłuższa żywotność całego sprzętu (przełącznik pada? wymieniasz go, a nie całą mysz). Przy tej klasie produktu to przewaga, którą realnie czuć po kilku miesiącach, kiedy większość sezonowych gryzoni zaczyna łapać charakterek.

Całość domyka sensowna kalibracja: brak luzów na przyciskach, brak przypadkowych podwójnych klików w świeżym egzemplarzu.
Łączność
Tylko przewód – zamiast dopłacać do modułów, baterii i stacji dokujących. Kabel nie kotwiczy myszki, nie pamięta zagięć, ładnie leży w bungee. Jasne, ktoś powie: “szkoda, że niewymienny”. Owszem, ale przy tej klasie produktu wolę dobry, stały przewód niż słaby odpinany tylko po to, by ładniej brzmiało w specyfikacji.
Oprogramowanie i personalizacja
Zamiast instalować pół gigabajta sterowników, wchodzisz w Gear Link w przeglądarce i ustawiasz, co trzeba: czułość (z sensownymi progami typu 400/800/1600/3200), mapowanie przycisków, polling, podświetlenie. Działa to szybko i nie zostawia rezydentów w tle. Nie jest to kombajn do skryptów i wielopiętrowych makr, ale do strzelania i ogarniania podstaw wystarcza w zupełności. I jest w tym urok: mniej klikania w systemie, więcej w grze.

Podsumowanie – czy warto?
Harpe Mini Core to myszka, która dowozi w miejscach, które czuć pod dłonią: kształt, waga, ślizg, sensowny sensor i świetne kliki, które można sobie w przyszłości dopasować. Nie ma tu nadmiaru opcji, ale jest konsekwencja. Dla graczy FPS to dokładnie ten zestaw cech, który przekłada się na stabilne wyniki.
Czy ma wady? Tak; kabel jest na stałe, DPI zmienia się od spodu, a soft to minimum. Ale to świadome wybory, które trzymają cenę i skupiają produkt na tym, co liczy się na serwerze.
Jeśli szukasz ultralekkiej, przewodowej myszki z pro-kształtem, której nie czuć i po prostu pozwala trafiać więcej to Harpe Mini Core jest bardzo mocnym kandydatem. To zdecydowanie myszka do wygrywania pojedynków a nie benchmarków. ASUS ROG Harpe Ace Mini jest dostępny tylko w czarnej wersji kolorystycznej za około 199zł.
- + oprogramowanie online
- + ultralekka
- + ergonomiczny kształt
- + stabilny sensor
- + gniazda Push-Fit Switch Sockets
- – wersja tylko dla praworęcznych
- – przycisk DPI od spodu
